Golonki w czerwonym winie, to rarytas dla wielbicieli golonek, ale myślę, że nie tylko. Co innego golonka gotowana, co innego taka smażona w czerwonym winie. Nie trzeba być smakoszem golonek, by rozpływać się w zachwytach nad tym daniem... Wyszły wprost genialne w smaku.
I choć był to przepis eksperymentalny (nie było takich w necie), to w pełni zaspokoił nasze oczekiwania, nawet mogę powiedzieć, że zdecydowanie je przewyższył. To, że golonki w czerwonym winie są lepsze niż te w piwie, to już słyszałam ale, że różnica będzie aż tak kolosalna, to było dla nas małe zaskoczenie. Wiem jedno, takie golonki będą u nas na pewno częściej... Danie palce lizać... i to dosłownie, kolagenu w tym daniu pod dostatkiem... :-)
U mnie 3 golonki przednie, każda przecięta na pół, czyli 6 mniejszych. Mogą być oczywiście tylne (mają więcej mięsa, ale są też tłuściejsze). My preferujemy przednie. Samych malutkich z kolei też nie polecam, bo zostaje z nich niewiele, dosłownie tylko smak...
Składniki:
- 3 świeże (nie peklowane) przednie golonki (u mnie łącznie 2,4kg)
- ok. 2 szklanek (0,5l) czerwonego wytrawnego wina (u mnie Chianti)
- 1 duża cebula
- świeżo mielony pieprz
- czosnek (świeży i/lub mielony)
- po łyżce masła klarowanego i oleju kokosowego (bezzapachowego) lub smalcu
- 3 liście laurowe
- 6 kulek ziela angielskiego
- suszony rozmaryn (lub inne zioło)
- 50g soli himalajskiej (do zalewy)
- 1/2 łyżeczki miodu
Z soli himalajskiej i 1,5l wody przygotować zalewę. Golonki umyte i ogolone (by nie było włosów) umieścić w garnku z zalewą i odstawić pod przykryciem do lodówki, najlepiej na całą noc. Można do zalewy dodać też ziele angielskie i liść laurowy.
Na drugi dzień golonki wyjmujemy z zalewy, delikatnie osuszamy ręcznikiem papierowym. Nacinamy skórę golonek, w kratkę (nie trzeba, ale można).
Na patelni obsmażamy na maśle klarowanym i oleju kokosowym (lub smalcu) golonki, z każdej strony po kilka minut.
Następnie przekładamy golonki do żaroodpornego naczynia, zalewamy tłuszczem z patelni, posypujemy świeżo mielonym pieprzem oraz czosnkiem, dodajemy ziele angielskie i liść laurowy, wlewamy ok.3/4 -1 szklanki wina. Ganek zamykamy i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200*C. Po ok.1-1,5h zmniejszamy temperaturę do 180*C i pieczemy (dusimy) nasze golonki dalej.
W trakcie pieczenia golonki przewracamy na drugą stronę, również posypujemy je pieprzem oraz czosnkiem, wlewamy w dwóch turach resztę wina i pieczemy dalej.
Całkowity czas pieczenia mięsa, to ponad 3h, u nas było to 3h i 15 minut. Golonki muszą być bardzo miękkie, wręcz mięso powinno odpadać od kości.
Ok. 1-1,5h przed końcem pieczenia dodajemy do garnka obraną, przekrojoną na ćwiartki cebulę, ząbki czosnku, posypujemy golonki rozmarynem i już bez przykrycia wstawiamy z powrotem do piekarnika.
W trakcie tego czasu golonki również przewracamy. Kontrolujemy też ilość płynów, w razie ich braku dolewamy trochę gorącej wody (u mnie obyło się bez dolewania).
Na 15 minut przed końcem pieczenia można posmarować zewnętrzną skórę golonek miodem rozpuszczonym w odrobinie gorącej wody (skórka zrobi się bardziej chrupka).
Smacznego :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz