Danie, które pojawia się u nas "od zawsze". Jest to tradycja, którą przejęłam od mojej Mamy: na Wielkanoc co roku pojawia się szynka pieczona w chlebie, a na Boże Narodzenie jest indyk z nadzieniem. Przygotowuję go już od kilku lat a dopiero w tym roku dowiedziałam się, że tradycja ta sięga jeszcze kilku pokoleń wstecz. A mianowicie przepis ten pochodzi jeszcze od mojej... Prababci ... tak więc troszkę lat już ma...
I samą mnie ciekawi czy ktoś jeszcze przygotowuje to danie w podobny sposób...? Zamiast indyka można posłużyć się oczywiście tuszką kaczki lub gęsi. Też tak niekiedy postępujemy. Jakby nie było indyk jest jednak ogromny. Mój pomimo, iż był dość mały- miałam indyczkę, która ważyła niespełna 4 kg, to i tak w 2 dni, w 5 osób nie byliśmy jej w stanie zjeść. Tak więc jest to zestaw typowo świąteczny- dla większej liczby gości. Ale już taka kaczka, spokojnie na jeden obiad... Nadzienia jest zawsze więcej, do wnętrza całe nie wchodzi, ale podsmażam je w garnku a później dodaję do niego farsz wyjęty z indyczki.
Składniki nadzienia:
- 1 duży lub 2 mniejsze selery
- 1 duża pietruszka
- por- biała część
- 1-2 czerstwe bułki, namoczone w wodzie (można pominąć)
- 3-4 wątróbki drobiowe
- 2 jajka
- sól , pieprz,
+ cała tuszka: indyczki, kaczki lub gęsi
Dodatkowo: -ok 1,5 szklanki czerwonego wytrawnego wina, do podlania
- kilka ząbków czosnku ( daję także mielony w młynku)
- 1 łyżka tłuszczu ( u mnie gęsi)
- 1-2 łyżki masła
Tuszkę dokładnie umyć, z wnętrza usunąć podroby (jeżeli są), wytrzeć papierowym ręcznikiem i natrzeć z zewnątrz solą i pieprzem.
Seler i pietruszkę zetrzeć na grubej tarce, por drobno pokroić. Wątróbki umyć, poodcinać wszystkie żyłki, drobno pokroić. Rozdusić dodatkowo nożem. Do miski z warzywami dodać wątróbki, odciśnięte bułki oraz 2 jajka, dodać także sól oraz pieprz (później będziemy jeszcze całość doprawiać). Całość dokładnie wyrobić rękoma. Nasoloną tuszkę (w moim przypadku indyczki) dokładnie napełnić przygotowanym nadzieniem dociskając, by weszło go jak najwięcej . Napełniany otwór zakryć folią aluminiową, by nic nam podczas pieczenia nie wyleciało.
Resztę farszu podsmażamy w rondelku na małej ilości oleju lub tłuszczu np. drobiowym (ja użyłam tłuszcz odlany od pieczenia gęsiny). Po kilku minutach podlewamy wodą i dusimy jeszcze jakiś czas (uważając by się nie przypaliło).
Napełnioną tuszkę umieszczamy w brytfance (wcześniej rozpuszczamy w niej 1 łyżkę tłuszczu, indyczka jest chuda, niewiele się z niej wytopi) i wstawiamy bez przykrycia do nagrzanego do 200*C piekarnika (termoobieg) na 1 godzinę. Po tym czasie brytfannę przykrywamy i pieczemy jeszcze 1h. Następnie całość wyciągamy z piekarnika. Najlepiej, by lekko przestygło. (Ja podzieliłam sobie pieczenie na dwa etapy: pierwszego dnia podpiekłam indyczkę w piekarniku, pokroiłam ją następnie na kawałki i kilka minut podrumieniłam w garnku i wyłączyłam; na drugi dzień podpiekłam ją dopiero do miękkości. Dzięki temu nie musiałam tak wcześnie wstawać... :-) )
Wyjmujemy z wnętrza cały farsz i przekładamy do tego wcześniej podduszonego. Całość dusimy jeszcze raz - do miękkości oraz doprawiamy solą i pieprzem.
Do gotowego (miękkiego) nadzienia dodajemy trochę tłuszczu z pieczenia mięsa (nadaje mu smak) oraz resztę masła.
Nadzienie z indyczki może nie wygląda zbyt apetycznie ale zapewniam Was, że w smaku jest boskie. Moja rodzinka je po prostu uwielbia. I tylko żal, że zbyt rzadko pojawia się na naszym stole.
Bardzo rzadko przygotowuję sosy ale do takiego dania to mus. W tym celu odlewam nadmiar tłuszczu a samą esencję (czyli to podpieczone) zalewam wodą wówczas lepiej się rozpuszcza i zagęszczam skrobią kukurydzianą. Powstanie pyszny, delikatny sosik.
Smacznego :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz